Polskie przysłowia, które dziś nie miałyby racji bytu

Bardzo dużo mówimy dziś o poprawności politycznej czy o równości płci. Jednak ten temat funkcjonuje w polskiej kulturze stosunkowo od niedawna. Jeszcze jakiś czas temu morał płynący ze starych polskich przysłów nikogo nie szokował. Dziś z pewnością wprawiłby w osłupienie niejedną osobę, która nie miałaby ochoty kontynuować dyskusji z rozmówcą, który użył szowinistycznego zwrotu. Przeczytaj o najbardziej szokujących polskich przysłowiach.

Czy mąż powinien bić żonę?

Według starych polskich przysłów powinien. Nasi pradziadkowie z pewnością pamiętają używanego w międzywojniu zwrotu: kiedy mąż żony nie bije, to w niej wątroba gnije, a kiedy ją przechlasta, to w niej wątroba przyrasta. Mówiono także, że zarówno osioł, orzech jak i niewiasta równego przyrodzenia potrzebują częstego uderzenia. Mimo, że dziś wydaje nam się to niewiarygodne, kiedyś było to na porządku dziennym.

Ktoś jeszcze wątpi w kobiecą inteligencję?

Zdaje się, że dziś już nikt nie ma wątpliwości co do tego, że kobiecej inteligencji niczego nie brakuje, ale zaledwie kilkadziesiąt lat temu nie było tak kolorowo. Popularne były przysłowia wskazujące na to, że płeć żeńska nie należy do najbardziej błyskotliwych. Białogłowie pstro w głowie, ile białych wron tyle mądrych żon czy kobiety rozumem nie przeprzesz. Dziś jest to nie do pomyślenia, dawniej nikt nie zaprzeczał.

Mąż ma większą wartość od żony?

Dziś dużo mówimy o równouprawnieniu, ale gdybyśmy urodzili się sto lat temu, mało kogo moglibyśmy przekonać do tego, że kobieta ma taką samą wartość co mężczyzna. Mawiano, że to nie żona zdobi męża, ale on ją albo że uparta kobieta nawet szeląga nie jest warta. Popularne było także przysłowie: biada temu domowi, gdzie żona przewodzi mężowi.